Jechaliśmy dniem i nocą, śnieg pod końmi się zapadał, |
a
|
Wiatr, bezdroża, dzicy ludzie, w drodze wstrzymywali nas. |
a B
|
W myślach zaś nadzieja, że się lżejsza stanie wiedza, władza |
B
|
I nadzieję tę miał spełnić nadchodzący przyszły czas. |
B a
|
Którejś nocy znikł przewodnik, potem konie ukradziono, |
a
|
Potem ludzi nam wybito, zamknął się nad nami świat... |
a B
|
I staliśmy na bezdrożu - trzej królowie w trzech koronach, |
B a
|
Słabi sami i bezbronni w strzępach aksamitnych szat. |
B a
|
Raniąc stopy, marznąc, ślepnąc, doszliśmy, gdzie dojść mieliśmy, |
a
|
Ale było już po wszystkim. Nie zdążyliśmy na czas. |
a B
|
Na straganach garść pamiątek, które zaraz schwyciliśmy |
B
|
Zamiast prawdy - nowej prawdy, która miała czekać nas. |
B a
|
Wróciliśmy do swych krajów ciągle nic nie rozumiejąc, |
a
|
A z pamiątek garść symboli uczyniliśmy dla mas, |
a B
|
Kiedy nagle pojaśniało w głowach znaną już nadzieją, |
B a
|
Co wyrosła z cierpień, które w drodze opadały nas. |
B a
|
Nagle wszystkośmy pojęli: sens podróży, pretekst celu, |
a
|
Oraz wagę cierpień w drodze, co tak umęczyła nas, |
a B
|
Jak i prawdę oczywistą, że mniej byśmy zrozumieli, |
B
|
Gdybyśmy - jak inni ludzie - przyjechali tam na czas. |
B a
|
Do narodów więc zwracamy się otwarcie bez zająknień: |
a
|
"Rzućcie na bok te pozory! Prawdy poszukajcie raz!"" |
a B
|
Ale one, zapatrzone w przywiezione im pamiątki, |
B a
|
Symbolami zastawione, nie słuchają wcale nas... |
B a
|
Dodane
31.10.2011
przez Zbik