Piosenki

Próba zebrania w jednym miejscu wysokiej jakości opracowań; ze szczególnym uwzględnieniem materiałów wcześniej niedostępnych lub rozrzuconych w różnych miejscach Internetu i prywatnych zbiorach.

Mój rynsztok, mieszczańskie porządki mam gdzieś
Te mordy obłudne i puste - pal sześć
Wysyłam pijane toasty na świat
I za tych popijam, co we mnie od lat Paweł Wójcik – Toasty

Kredka Kramsztyka

Tekst: Jacek Kaczmarski

Muzyka: Przemysław Gintrowski

Wykonanie: Przemysław Gintrowski

Kapodaster: III


I
Brwi drwina wspina się ku skroni a b h c cis d dis e f fis g gis
Oko uważne monokl ciśnie a b h c cis d dis e f fis g gis
Widziało Londyn, Rzym, Powiśle E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Jakże uniknąć ma ironii. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Fryzura raczej salonowa a b h c cis d dis e f fis g gis
Krawat po drodze z garniturem a b h c cis d dis e f fis g gis
Znać sukces, dobry smak, kulturę E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Nic tylko patrzeć i malować. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Ręka z cygarem i sygnetem a b h c cis d dis e f fis g gis
Swobodna władza nad warsztatem a b h c cis d dis e f fis g gis
Obycie z pędzlem i ze światem E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Wszak prawda – jest autoportretem. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Patrzył na jego różne twarze a b h c cis d dis e f fis g gis
Madryt i Nowy Jork i Wiedeń a b h c cis d dis e f fis g gis
A on był Żyd warszawski jeden E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Lecz przede wszystkim był malarzem. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
A kiedy poznał szczyty sławy a b h c cis d dis e f fis g gis
Odwiedził matkę – jak co roku a b h c cis d dis e f fis g gis
I był, gdy zmarła, u jej boku E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
I nie wyjechał już z Warszawy. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Patrzył na jego różne twarze a b h c cis d dis e f fis g gis
Madryt i Nowy Jork i Wiedeń a b h c cis d dis e f fis g gis
A on był Żyd warszawski jeden E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Lecz przede wszystkim był malarzem. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
A kiedy poznał szczyty sławy c cis d dis e f fis g gis a b h
Odwiedził matkę – jak co roku c cis d dis e f fis g gis a b h
I był, gdy zmarła, u jej boku G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7 E7 F7 Fis7
I nie wyjechał już z Warszawy. G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7 E7 F7 Fis7
A on był Żyd warszawski jeden h c cis d dis e f fis g gis a b
Odwiedził matkę – jak co roku h c cis d dis e f fis g gis a b
I był, gdy zmarła, u jej boku Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7 E7 F7
I nie wyjechał już z Warszawy. Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7 E7 F7
II
Aaa h c cis d dis e f fis g gis a b
Aaa h c cis d dis e f fis g gis a b
Aaa e f fis g gis a b h c cis d dis
Aaa e f fis g gis a b h c cis d dis
Aaa h Fis7 h c G7 c cis Gis7 cis d A7 d dis B7 dis e H7 e f C7 f fis Cis7 fis g D7 g gis Dis7 gis a E7 a b F7 b
Trudno się dziwić naszej irytacji h c cis d dis e f fis g gis a b
Zapędzonych do usuwania śladów h c cis d dis e f fis g gis a b
Ostatecznego rozwiązania Judenfrage. e f fis g gis a b h c cis d dis
Przesypywaliśmy bezwładne ciała h c cis d dis e f fis g gis a b
Odarte z resztek tożsamości – pod przymusem. h c cis d dis e f fis g gis a b
Nie było w nich doprawdy nic ludzkiego, e f fis g gis a b h c cis d dis
Ot – duża ilość przejechanych kotów; e f fis g gis a b h c cis d dis
Nawet piękne zwierzęta – martwe budzą wstręt. h (e) c (f) cis (fis) d (g) dis (gis) e (a) f (b) fis (h) g (c) gis (cis) a (d) b (dis)
Bohatersko powstrzymywaliśmy mdłości h c cis d dis e f fis g gis a b
(Grożące wyrokiem odruchy człowieczeństwa, h c cis d dis e f fis g gis a b
Podobnie jak lęk przed zarazą rozkładu). e f fis g gis a b h c cis d dis
Byliśmy przecież następni w kolejce. h (e) c (f) cis (fis) d (g) dis (gis) e (a) f (b) fis (h) g (c) gis (cis) a (d) b (dis)
A więc żadne tam uprzedzenia rasowe, h c cis d dis e f fis g gis a b
Po prostu bliższa ciału – własna śmierć. h (e) c (f) cis (fis) d (g) dis (gis) e (a) f (b) fis (h) g (c) gis (cis) a (d) b (dis)
Na czarno-białych kliszach dokumentów h c cis d dis e f fis g gis a b
Widać nasze odczłowieczone twarze. h c cis d dis e f fis g gis a b
Tylko bawiący się odciętą głową e f fis g gis a b h c cis d dis
Esesman odsłania swoje ludzkie oblicze. e f fis g gis a b h c cis d dis
Jego uśmiech wyraża wolną wolę h c cis d dis e f fis g gis a b
Istoty na najwyższym stopniu rozwoju. h c cis d dis e f fis g gis a b
Nie sposób się go nie bać – jest żywy i piękny, e f fis g gis a b h c cis d dis
I bezapelacyjnie tryumfujący. e f fis g gis a b h c cis d dis
Któż by ośmielał się wyznaczać granice h c cis d dis e f fis g gis a b
Jego wyobraźni i jawnej wszechmocy? h c cis d dis e f fis g gis a b
Bo przecież nie my. e f fis g gis a b h c cis d dis
Prawdziwe ofiary h c cis d dis e f fis g gis a b
Żyjące nadal z przetrąconym grzbietem h c cis d dis e f fis g gis a b
W walce o ochłap usprawiedliwienia. h e c f cis fis d g dis gis e a f b fis h g c gis cis a d b dis
Trudno się dziwić naszej irytacji. h (e) c (f) cis (fis) d (g) dis (gis) e (a) f (b) fis (h) g (c) gis (cis) a (d) b (dis)
III
Ja, co zdołałam wynieść z getta a b h c cis d dis e f fis g gis
Szkice na kartkach z kalendarza, a b h c cis d dis e f fis g gis
Wiem, jak potrafi życie stwarzać E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
W słabnącej dłoni zwykła kredka. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Sangwina barwy zeschłej krwi a b h c cis d dis e f fis g gis
Ożywia na papierze twarze a b h c cis d dis e f fis g gis
Wiecznie stężałe od przerażeń E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Dobiegających końca dni. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
A jeszcze chłopak z kamienicy a b h c cis d dis e f fis g gis
Jak przerażony zygzak głodu a b h c cis d dis e f fis g gis
Rozczapierzonym szponem zdobył E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Dorodną brukiew – szczyt słodyczy. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Niezmordowana jest sangwina: a b h c cis d dis e f fis g gis
Nosi bezdomny Żyd, nim skona, a b h c cis d dis e f fis g gis
Dzieci na rękach i ramionach. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Doprawdy Święta to Rodzina. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
A Kramsztyk umrzeć ma na schodach. a b h c cis d dis e f fis g gis
W pośpiechu niedobity malarz. a b h c cis d dis e f fis g gis
Jeszcze ostatni skarb ocala, E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Gdy mi ogryzek kredki podał. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
On wiarą w świat już się nie łudził a b h c cis d dis e f fis g gis
Znał Nowe Jorki i Paryże. a b h c cis d dis e f fis g gis
Wiedząc, że śmierć jest coraz bliżej E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Rzekł Rysuj ludzi. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
A Kramsztyk umrzeć ma na schodach. a b h c cis d dis e f fis g gis
W pośpiechu niedobity malarz. a b h c cis d dis e f fis g gis
Jeszcze ostatni skarb ocala, E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
Gdy mi ogryzek kredki podał. E7 F7 Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7
On wiarą w świat już się nie łudził c cis d dis e f fis g gis a b h
Znał Nowe Jorki i Paryże. c cis d dis e f fis g gis a b h
Wiedząc, że śmierć jest coraz bliżej G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7 E7 F7 Fis7
Rzekł Rysuj ludzi. G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7 E7 F7 Fis7
Jeszcze ostatni skarb ocala, h c cis d dis e f fis g gis a b
Gdy mi ogryzek kredki podał. h c cis d dis e f fis g gis a b
Wiedząc, że śmierć jest coraz bliżej Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7 E7 F7
Rzekł Rysuj ludzi. Fis7 G7 Gis7 A7 B7 H7 C7 Cis7 D7 Dis7 E7 F7

Dodane 07.11.2018 przez Pan_Kmicic4

Nagranie

Śmierć Romana Kramsztyka

Utwór opowiada o losach Romana Kramsztyka, znanego w międzywojniu malarza i rysownika. Kramsztyk studiował w Krakowie, Warszawie i Monachium; wiele podróżował, by ostatecznie zamieszkać w Paryżu, skąd jednak regularnie przyjeżdżał do Warszawy.

Tam też zastał go wybuch wojny. Artysta znalazł się w getcie; według przekazów nie skorzystał z oferowanej mu przez przyjaciół – m.in. Jana Żabińskiego oraz Jarosława i Annę Iwaszkiewiczów – pomocy w ucieczce. Na swoich rysunkach pokazywał codzienny tragizm życia w getcie.

Kramsztyk zginął podczas pierwszej akcji likwidacyjnej. Świadkiem jego śmierci był malarz Samuel Puterman, który w swoim pamiętniku przedstawił ją następująco:

Kramsztyk poszedł do swego mieszkania po kilka ołówków; o dziesiątej zaskoczyła go blokada, nie miał gdzie się skryć. Jakaś przypadkowa kula utkwiła mu w płucach; padł zalany krwią, nieprzytomny. (...) Dopiero po paru godzinach, gdy ucichły krzyki i strzały, ukryci w schronach wyszli na podwórze i zabrali go do piwnicy. (...) Musiałem złożyć mu uroczystą przysięgę, że nakłonię jego kolegów, żeby po wojnie malowali sceny z getta. „Niech pan im powie, że Kramsztyk prosił ich, żeby malowali sceny z getta. Wszystko poświęcić, niech się świat dowie o bestialstwie Niemców”. (...) wyciągnął z kieszeni parę kredek sangwiny, wręczył mi je z nabożeństwem, „Niech pan im odda na pamiątkę od Kramsztyka, to dobre kredki, oryginalne Lefrance”.


Dodane 16.11.2018 przez Zbik

comments powered by Disqus