Od rana padał smutek. Jakbym już zrozumiała wreszcie, |
d
|
że ci, co umarli, umarli naprawdę. |
a
|
Wtedy w drzwiach stanął wysoki głos, fujarki |
d
|
poznałam po wielkich uszach, po oczach wilgotnych i wesołych ustach. |
a
|
Tak wyglądają biblijni aniołowie |
d
|
Przebrani za biednych, przedwojennych stolarzy |
a
|
O których powiada Izajasz: będzie wam pieśń jako noc święta |
d
|
i wesele serdeczne. |
d
|
Który idzie z piszczałką |
a
|
Który idzie z piszczałką |
a
|
Pani się smuci – |
a E
|
powiedział Mardechaj Gebirtig – |
a E
|
a przecież świat jest boży... |
a E a
|
Ja pani zrobię taki kredens, |
a E
|
co w nim zawsze będzie pełno rodzynek. |
a E
|
Po co? |
E
|
Ja pani zrobię krzesło, że usiedzi na nim największy niepokój, |
a E a
|
Ale najlepiej to ja zrobię stół, |
a E
|
taki stół, co sam pisze wiersze, |
a E
|
a jak zechce - może zaśpiewa. |
a E a
|
Miałem dom, ciepłą przestrzeń, trochę dobytku, jak u biednych ludzi. |
a G6 F e
|
Mocno, jak korzeniami drzewa, wrosłem w tę ukochaną biedę. |
a G6 F e
|
I zaraz pełno się zrobiło w domu Mardechaja Gebirtiga |
a G6 F e
|
I jego wiórów jak kędziory wnuka, |
a G6
|
zaśpiewało drewnem prosto z lasu. |
F e
|
Oj, dlaczego wszędzie za nim biegną dzieci? |
a G6
|
Był tu stolarz Gebirtig. |
F e
|
Jeszcze na podwórzu stoi śpiew. |
a G6
|
Ja zaśpiewam po żydowsku, |
F
|
Może sosna polska wytłumaczy. |
e a
|
Już rok: wojny, nieszczęść, udręki, |
a
|
jak przeżyć? |
a
|
jak przetrzymać? |
a
|
Modlitwa nie dociera do namiotu Boga, |
d
|
niebo zamknięte jak serce świata. |
d
|
Pani się modli, ja nauczę się modlić za umarłych |
a E A7 a
|
Panie Boże nasz, |
d
|
bądź pochwalony |
A7
|
za światło drogich oczu, |
d
|
zawsze wiekuiste. |
A7
|
Za jabłko okrągłe, |
a E
|
za deszcz na szybie. |
A7 a
|
Za jedzenie, za wino i chleb. |
d A7
|
Za wesołość przy stole. |
d A7
|
Za powagę dziecka |
a
|
Za ciepło ciała. |
E
|
Za pracę i za zmęczenie. |
A7
|
Za szybki sen. |
a
|
Bądź pochwalony |
d A7
|
za ziemię |
d
|
do chodzenia. |
A7
|
Czy są jeszcze na świecie wiosny? |
d
|
Czy pola są obsiane? |
a
|
Czy cały świat jest jednym wielkim gettem |
d
|
otoczonym murami? |
a
|
Ja zaśpiewam radość wiary i rozpacz i to, |
d
|
czego z żywych nikt nie powie. |
a
|
Pani wie, |
a
|
ja też myślałem, że umarłem. |
d
|
Strach, czy to już? |
d
|
Skrzypnięcie drzwi. |
d
|
Głodna mysz, |
d
|
trwoga, to oni. |
d
|
Ciało zamiera. |
d
|
Na dworze szeleści papierami wiatr. |
d
|
Pora pożegnać się bez słów. |
d
|
Pani płacze, taka łza daremna. |
a E a E
|
Niech to będzie na moją Szifrełe. |
a E a
|
Pani siądzie nad stołem, popłacze, |
a E
|
ja myślałem, jak drogie są łzy, dla tych, co nieopłakani. |
a E a E a
|
Nad moim łóżkiem na ścianie moja córka Szifrełe |
a d9
|
Z samego dna nocy patrzy na mnie, szepce: |
F0 a
|
Tatełe, wiem jak ci ciężko, |
C
|
to już nie potrwa długo, |
G
|
przyjdę do ciebie, |
a
|
Tate. |
E
|
Córeczko, pochowana |
a d9
|
w zbiorowym milczeniu, |
a d9
|
tak mi długo do ciebie. |
d9 E a (G7)
|
Tyle już lat wracam do twojej ostatniej minuty, |
C F a C G
|
aby ci ująć lęku. |
F0 E a (E)
|
Bardziej się boję, ze nie bałaś się wcale, |
a d9 a d9
|
że wierzyłaś do końca ojcu. |
d9 E a (G7)
|
Pamiętaj, ja wrócę, zabiorę cię, uniosę |
C F a C G
|
i przez łoskot wszystkich przerażeń wyciągałaś do mnie małe rączki. |
F0 a E
|
Pewnie tobie jest bliżej do Ojca, |
a d9 a d9
|
bo ty lepiej umiesz milczeć, |
d9 E
|
córeczko. |
a (G7)
|
Może pani wie, gdzie odchodzą domy, gdzie odchodzą ich dusze? |
C F a C G
|
Kto mi da wór zapomnienia na głowę, |
F0
|
kto mi da źródło łez? |
a E
|
Ludzie, niech będzie wesoło, |
d F d
|
rozchmurzcie się ludzie. |
d e d
|
Więcej miłości i wiary, |
d F d
|
więcej nadziei. |
d e d
|
Zło się obmyje, nieszczęście się spierze. |
d F d
|
Tylko to piętno Kaina czerwone, |
d e d
|
Abla krew serdeczna, |
d F d
|
to się nie zmywa! |
d e d
|
Ludzie, niech będzie wesoło, |
d F d
|
rozchmurzcie się ludzie. |
d e d
|
Ludzie, niech będzie wesoło, |
d F d
|
rozchmurzcie się ludzie. |
d e d
|
Gdy wymazane jest wszystko, wtedy dopiero domy zmiecione, |
a
|
cmentarze rozdrapane, imiona wdeptane w ziemię. |
a
|
I żadne tchnienie, żaden wiatr nie zapamiętał języka i głosu, gdy chmura |
d
|
nie przypomni, ani pieśń wzgórza leżącego krzyżem. |
d
|
Gdy w Bogu trudno poznać Boga i prorok Eliasz nie czeka, |
a
|
by w gęstwinie zgubionego chłopca prowadzić do domu. |
a
|
Gdy nie ma nic, nawet napisu, choć tyle tu pokoleń szło do ziemi, |
d
|
że mogłoby przemówić ich językiem źródło. |
d
|
Gdy umilkł tamten płacz i lament, |
B
|
co zdało się, że będzie trwać do końca świata. |
A
|
A tuła się między gwiazdami, |
B
|
a śliwki toczą się po zboczu. |
A7
|
A stęka jabłoń, a przestrzeń ponad Wisłą pęka. |
B A
|
A jak Pani wstanie od tego stołu, |
B A
|
ja odejdę i pomyśli Pani, że mnie nie ma, |
B A
|
że nigdy tu nie było stolarza Gebirtiga. |
B A
|
Nigdy tu jego pieśni... |
B A
|
Krakowie, bądź mi pozdrowiony. |
a E F E
|
Przed domem czeka zaprzężony wóz. |
E F a F E
|
Jak psa mnie gnają stąd. |
E a F E
|
Może ostatni raz cię widzę. |
a E F E
|
Miejsce tak bliskie i znajome. |
E F a F E
|
Na grobie matki wypłakałem serce. |
a F a
|
Ostatnią łzą zwilżyłem kamień ojca. |
E F E F E
|
Święta ta ziemia, w której śpią ojciec i matka, |
E
|
święta ta ziemia, święte dnie i noce. |
E
|
Święte jej cisze, w które idą pokolenia. |
E a
|
Gebirtig szedł pierwszy w tłumie, |
a E
|
otworzył usta od śpiewu, |
A7 d
|
nienawiść |
d
|
zwinięta w kulę ugrzęzła w gardle |
A7 d
|
pieśni. |
A7
|
Gore bracia, gore, |
F a E
|
płonie nasze miasteczko. |
E F E
|
Złe wichry niosą ogień, |
E a E
|
wszystko rwie się i wali. |
E F E
|
Gore bracia wokoło, |
a F E
|
a wy stoicie spokojnie, |
E F E
|
a wy patrzycie, jak gore. |
E F E
|
Gore nasze miasteczko. |
E F E
|
Gore bracia, gore. |
a F E
|
Ratunek w naszych rękach, |
E F E
|
jeśli wam drogie ono. |
a F E
|
Chwyćcie narzędzia, gaście, |
E F E
|
gaście pożar, |
E F E
|
gaście pożar krwią własną. |
F E a
|
Piszę nocą do świtu, nad ranem ciemność. |
d a
|
Kładzie mi łapę na stole, krew ze mnie uszła. |
d A7
|
Mój pusty dom cały skrzypi |
d a
|
i pełny jest nie wiem czego, |
d
|
co wchodzi na nasze miejsce. |
d A7
|
W taką noc, jak dzisiaj, umarli przychodzą we śnie. |
d a
|
Niosą żywym kubek ochłody. |
d A7
|
Kto położy czułe dłonie błogosławieństw |
d
|
na kamieniu którego nie ma? |
d
|
Dodane
10.05.2019
przez Pan_Kmicic4