Dawno już w mieście drwił z niego każdy |
e a
|
Pośmiewiskiem był ludziom na co dzień |
e a
|
Ot wariat – chory na wyobraźnię |
C G C G
|
Wiecznie w drodze, spóźniony przechodzień |
a H7
|
„Dokąd idziesz?” – pytali go bliscy - |
e a
|
„Z tego, bracie, to trzeba się leczyć” |
e a
|
A on brał tekturową walizkę |
C G C G
|
I wychodził swym obrazom naprzeciw |
a H7
|
Mówiąc |
|
Idę tam, gdzie bezmiar błękitu |
G D a e
|
Światłocienie cyprysów przy drodze |
G D a e
|
Feerią barw każdy ranek rozkwita |
C G C G
|
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę |
a H7
|
Gdy malował – świat milkł jak zaklęty |
e a
|
Kurczył się w skrawek płótna na ramach |
e a
|
A on pieścił je, jak pierś kobiety |
C G C G
|
W siedmiobarwnych tęcz kreskach i plamach |
a H7
|
Kiedy skończył – wpatrywał się w ciszy |
e a
|
By natchnieniem nasycić znów duszę |
e a
|
A gdy już dał się marchandom wykpić |
C G C G
|
Pił noc całą, by z brzaskiem wyruszyć |
a H7
|
Mówiąc |
|
Idę tam, gdzie bezmiar błękitu |
G D a e
|
Światłocienie cyprysów przy drodze |
G D a e
|
Feerią barw każdy ranek rozkwita |
C G C G
|
Chociaż wiem, że do celu nie dojdę |
a H7
|
Dodane
17.06.2011
przez Ewus