Zakończyła się kolejna edycja Kaczmarski Underground - corocznego zlotu sympatyków twórczości poety.
Ostatnie wydanie (pod kryptonimem “O aniołach innym razem”) przeniosło imprezę z podkrakowskich Marszowic do nieodległej Lanckorony, gdzie program imprezy objął koncerty, spotkania z zaproszonymi gośćmi, ognisko, gitary i śpiew.
Wcześniej jeszcze miała miejsce impreza przedwstępna - oddając królom co królewskie, otwierający festiwal koncert Adama Łapacza, Aleksandry Gintrowskiej i Malwiny Misiak odbył się w krakowskim Śródmiejskim Ośrodku Kultury - instytucji, która na trwałe wpisała się już w krajobraz instytucji promujących twórczość słynnego tria Kaczmarski-Gintrowski-Łapiński.
W koncercie wokaliści wystąpili w kontrastującym duecie - z klasycznym, pozbawionym ozdobników śpiewem Adama (utrzymanym w stylistyce wyznaczonej przez samego Kaczmarskiego) i artystycznym, czasami operowym w sposobie artykulacji śpiewem Oli (niczym Ikar wypuszczającym się ponad rejestry w których poruszali się bardowie lat 80.’). Mocnym elementem przekrojowego repertuaru była bez wątpienia rozpisana na głosy "Pompeja Lupanar" z muzyką Przemysława Gintrowskiego.
Wraz z końcem koncertu impreza przeniosła się do Lanckorony - historycznego miasta, którego zamek dawniej bronił południowo-zachodnich rubieży Krakowa, a konkretniej do założonej na początku XX wieku przez jednego z żołnierzy Józefa Piłsudskiego “Willi Tadeusz” - obecnie uniwersalnej areny imprez okolicznościowych, która w piątkowy wieczór podjęła gości ogniskiem.
Sobota była głównym dniem zlotu - program otworzyło poranne zwiedzanie miasta (szansa na wykazanie się kondycją fizyczną i moralną), wernisaż obrazów Krzysztofa Trzaski oraz artystyczny happening pod okiem Pauliny Dorożyńskiej, nawiązujący do motta tegorocznej edycji - “O aniołach innym razem”. Przy czym nawiązanie było być może bardziej rodzaju “pomimo” niż “dlatego”, gdyż budowa anioła właśnie (z przyniesionych przez uczestników butelek) była przedmiotem happeningu.
Im dalej w program, tym jego elementy ściślej były związane z samym Jackiem Kaczmarskim. Wczesnym popołudniem odbyło się spotkanie ze słynnym partnerem scenicznym poety - kompozytorem i pianistą Zbigniewem Łapińskim (wśród tematów: publikacje o Jacku Kaczmarskim i facebookowe “lubię to”) - oraz z autorką najnowszej książki poświęconej Jackowi Kaczmarskiemu, Katarzyną Walentynowicz. Wśród zaproszonych gości był również gitarzysta i autor muzyki do "Testamentu 95" i "Nadziei śmiełowskiej", Jacek Majewski.
Część wieczorna rozpoczęła się od quizu - konkursu wiedzy dotyczącej twórczości patrona zjazdu o dość swobodnej formule - z pytaniami otwartymi i punktami przyznawanymi uznaniowo m. in. za twórcze rozwinięcie odpowiedzi i wzbogacenie jej o informacje poboczne. Same pytania miały nie tyle sprawdzać znajomość samych utworów, co szerszą wiedzę o wątkach, dziełach i postaciach, do których nawiązywał Jacek Kaczmarski.
I tak pytano między innymi - kim była Aspazja (grecka hetera, partnerka Peryklesa, do której nawiązuje piosenka “Metamorfozy sentymentalne”) czy też czym była “francuska choroba” - na które to pytanie spektakularnie wyczerpująco (syfilis, który docierał do poszczególnych krajów kolejno z południa / zachodu na wschód - we Francji nazywany był więc chorobą włoską, w Polsce - francuską) odpowiedział również publikujący na PzT Alek, który ostatecznie zwyciężył w konkursie (gratulacje!).
Po godzinie dwudziestej polska reprezentacja siatkarzy zmierzyła się z Iranem, a Trio Łódzko-Chojnowskie (wyjątkowo bez pianisty Tomka Susmęda) - ze swoim niedawno ukończonym programem “Sny i sny”. Kompozycje do wierszy Jacka Kaczmarskiego inspirowanych powieścią Cervantesa “Don Kichot” powstawały latami (począwszy od popularnego, liczącego bodaj dekadę “Pożytku z odmieńców”) - wreszcie kompletne imponują kunsztem kompozycji, wydobywając z mało znanych wierszy poety opowieść o ponadczasowym dialogu pragmatyzmu z idealizmem. Siatkarze, jak wiemy, wygrali.
Łodzian zmienili na scenie Michał i Judyta - część artystyczną zamknął nastrojowy recital z przeglądem piosenek Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego zaaranżowanych na gitarę i wiolonczelę. Jeśli koncert Tria był ekspresyjny i … durowy?, Michał z Judytą przygotowali program refleksyjny i molowy - z poruszającymi wykonaniami Raportu z oblężonego miasta i Nike która się waha.
Ten sam Michał i ta sama Judyta - odłożywszy instrumenty - zaprosili publiczność do udziału w zamykającej program zlotu zabawie wzorowanej na teleturnieju Telewizji Polskiej - Śpiewające Fortepiany - z gitarami w roli fortepianów, śpiewnikami piosenek Jacka Kaczmarskiego w roli repertuaru i Michałem Wilgockim w roli Rudiego Schubertha. Michałowi i Judycie pogratulować należy tak dobrego przygotowania, jak i sprawnego przeprowadzenia zabawy - co o późnej godzinie i w atmosferze ogólnego rozbawienia nie mogło być proste.
Zlot Kaczmarski Underground pojawił się w krajobrazie okołokaczmarskich imprez trochę z zaskoczenia. Po ośmiu latach organizatorom dalej nie brakuje energii i pomysłów, a impreza z roku na rok zyskuje stałych zwolenników. Ukłony w ich stronę - a także w stronę artystów i wszystkich gości. Dzięki za świetny weekend - i do zobaczenia za rok!