Jacek Kaczmarski przebojem wszedł do publicznej świadomości w późnych latach siedemdziesiątych. Dawnego ustroju nie ma już od ćwierćwiecza, od śmierci samego autora Murów minęła dekada, a utwory Kaczmarskiego cieszą się zainteresowaniem kolejnych pokoleń.
Ludzie, którym nie było dane żyć w kraju socjalistycznym, dostrzegają w twórczości Kaczmarskiego inne wartości i przesłania, niż ich rówieśnicy przed trzydziestu laty. O ile wtedy uwagę zwracała przede wszystkim ekspresja twórcy i publicystyczne nawiązania do otaczającej rzeczywistości, dziś na pierwszy plan wybija się kunszt poetycki, uniwersalność utworów i bogactwo kulturowych nawiązań.
Naturalną koleją rzeczy jest pojawienie się współczesnych publikacji dotyczących zarówno twórczości, jak i osoby Jacka Kaczmarskiego oraz ich miejsca w literaturze polskiej i europejskiej. Niniejszy tekst jest próbą przeglądu najważniejszych – w subiektywnej ocenie autora – wydawnictw, począwszy od tych najlepszych.
Przegląd (i stawkę) otwierają trzy pozycje: „Jacek Kaczmarski w świecie tekstów” i „To moja droga” Krzysztofa Gajdy oraz „Galeria Jacka Kaczmarskiego. Skrzydło wschodnie” Andrzeja Kasperka.
"Jacek Kaczmarski w świecie tekstów"
„Jacek Kaczmarski w świecie tekstów” jest jedyną książką w tym zestawieniu została wydaną jeszcze za życia Jacka Kaczmarskiego – w 2003 roku. Publikacja powstała na bazie doktoratu Krzysztofa Gajdy – obecnie pracownika UAM w Poznaniu – i do dziś wydaje się być najpełniejszą i najbardziej dokładną próbą analizy twórczości Kaczmarskiego – głównie pod kątem językoznawczym. Ponadto autor próbuje ją usystematyzować i omawia w kontekście szeroko pojętej kultury innych śpiewających poetów (m.in. Wysockiego, Brassensa), polskiego środowiska tzw. poezji śpiewanej, jak również umuzycznionych wierszy poetów, takich jak Herbert lub Norwid.
W 2013 roku wydano reedycję publikacji Gajdy w wersji nieco zmienionej. Autor we wstępie do nowego wydania zarzuca swojej pracy niedoskonałości związane z, jak sam to określa, naiwnym odczytywaniem tekstów Kaczmarskiego. Choć spojrzenie Gajdy na twórczość Kaczmarskiego musiało ewoluować na przestrzeni lat dzielących poszczególne wydania, w samokrytycznej deklaracji pobrzmiewają jednak nuty kokieterii.
"Galeria Jacka Kaczmarskiego. Skrzydło wschodnie"
Kolejną świetną pozycja dotyczącą dorobku poety jest książka Andrzeja Kasperka „Galeria JK. Skrzydło wschodnie”. Niewątpliwą zaletą tego zbioru esejów jest precyzyjnie obrana tematyka – autor skupia się na piosenkach inspirowanymi obrazami dotyczącymi pośrednio lub bezpośrednio Rosji czy też relacji polsko-rosyjskich, wybierając łącznie siedem płócien. W książce życiorysy malarzy i realia czasów, w których tworzyli, przeplatają się z tekstami Kaczmarskiego i opisem czasów tekstom tym współczesnych. Całość składa się na książkę spójną, konsekwentną i precyzyjną.
„JK w świecie tekstów” Krzysztofa Gajdy i „Galeria JK” Andrzeja Kasperka mogą służyć za wzór i punkt odniesienia dla kolejnych interpretacji tekstów Kaczmarskiego – pierwsza pozycja pod kątem literaturoznawczym, druga – interpretacyjnym.
"To moja droga"
„To moja droga” wspomnianego już Krzysztofa Gajdy to pierwsza i na razie jedyna biografia Jacka Kaczmarskiego – wydana w 2009 roku, pięć lat po śmierci artysty. Poza sprawnością narracji, z perspektywy kolejnych 5 lat, które minęły od wydania książki, zwraca uwagę również wyczucie Gajdy, który jako formułę biografii przyjął kolaż wypowiedzi osób, które znały Jacka Kaczmarskiego i wypowiedzi odautorskich. Autor płynnie łączy cytaty i parafrazy, czasami zestawiając kontrastujące relacje różnych osób na temat tych samych wydarzeń.
Choć rzeczą oczywistą jest, że dobór wypowiedzi, ich kolejność i kontekst są naznaczone piętnem autora, to jednak ciężar odpowiedzialności za opis życia Kaczmarskiego autor w tym wypadku podzielił z rozmówcami.
"Zostały jeszcze pieśni... - Jacek Kaczmarski wobec tradycji"
„Zostały jeszcze pieśni…” jest pracą zbiorową pod redakcją Krzysztofa Gajdy i Michała Traczyka wydaną w 2010 roku, której punktem wyjścia była konferencja „Jacek Kaczmarski w świecie pieśni” z roku 2007. Pozycja bez wątpienia pomaga poszerzyć wiedzę na temat twórczości Kaczmarskiego, pogłębić odbiór jego dzieł, czy nawet spojrzeć na nie z innej perspektywy. Nie jest jednak pozbawiona istotnych wad. Większość z nich jest konsekwencją przyjętej formy, w której każdy z rozdziałów jest napisany przez kogoś innego. Język wypowiedzi, forma, stylistyka i tematyka poszczególnych rozdziałów różnią się diametralnie.
Zdarzają się rażące błędy: uznanie „Pani Bovary” za tekst Kaczmarskiego, czy cytat z „Aleksandra Wata”, w którym „prowok” przemienił się w „proroka” ("chleb łamany z prorokiem na pół"). Sam rozdział, z którego pochodzi cytat, „II Wojna Światowa w piosenkach JK”, to zresztą jeden ze słabszych punktów publikacji, przypominający próby trafienia w klucz w maturalnym wypracowaniu. Niech mi będzie wolno przytoczyć jeszcze jeden fragment: "Piosenka Aleksander Wat traktuje o życiu poety na zesłaniu". Tylko tyle. Kilka stron później "Rycina natomiast to bardzo ciekawy [...] tekst [...], opowiadający historię dwóch braci, którzy wyprawiają się do zniszczonej Warszawy już po zakończeniu powstania. Jeden z braci przeżywa w zdewastowanym mieście inicjację seksualną". Dwa punkty na maturze. Minus trzy dla rozdziału.
Mocne strony publikacji stanowią rozdziały napisane przez Krzysztofa Gajdę, Iwonę Grabską, Piotra Stankiewicza i Filipa Łobodzińskiego. Właśnie „Moja osobista historia Murów” tego ostatniego jest moim zdaniem najbardziej wartościowym rozdziałem (nie każdy na przykład wie, że historia „Murów” sięga pewnej warszawskiej domówki).
„Zostały jeszcze pieśni…” to pozycja ciekawa, ale bardzo nierówna i niedopracowana, bardziej przypominająca szkic, pracę "na brudno". Z założenia mająca trafić zarówno do przeciętnych wielbicieli, jak i do filologów – może zniechęcić i jednych i drugich.
"Lekcja historii Jacka Kaczmarskiego"
Pomysł „Lekcji historii Jacka Kaczmarskiego” Iwony Grabskiej i Diany Wasilewskiej jest strzałem w dziesiątkę. W albumowym wydawnictwie autorki zestawiają reprodukcje obrazów z wierszami Kaczmarskiego dotyczącymi tych dzieł i odautorskimi komentarzami do obu.
Z grubsza struktura opisów w książce wygląda tak, że cztery strony napisane przez Wasilewską są poświęcone autorowi dzieła sztuki i samemu dziełu, dwie – napisane przez drugą autorkę – komentarzem do wiersza Kaczmarskiego. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to powielenie działań – zdarza się (nie tak rzadko!), że Iwona Grabska oddaje jedną czwartą (a nawet połowę) „swojego miejsca” na napisanie praktycznie tego samego, co wcześniej napisała Diana Wasilewska. Składam to na karb potencjalnych warunków wydawniczych (zwanych czasem dedlajnami), bo oczywistym wydaje się, że autorki nie do końca miały możliwość porównania tego, co napisały.
Kolejnym, nawet bardziej irytującym, powieleniem działań jest pisanie przy różnych obrazach jednego autora bardzo podobnej notki biograficznej – kilkukrotne czytanie rysu biograficznego Pietera Bruegela Starszego pozwala zaryzykować stwierdzenie, że proces powstawania albumu toczył się większych bólach, niż czytelnik powinien to zauważać. Zarzut, że czasem komentarze do wierszy są bardzo pobieżne i powierzchowne jest dość subiektywny, jednak i takie wnioski towarzyszyły mi przy każdej lekturze „Lekcji historii Jacka Kaczmarskiego”. Tak – przy każdej, gdyż mimo wad jest to rewelacyjna pozycja, do której wraca się raz po raz.
Moim niezmiennym marzeniem jest publikacja, która albumową formę tej pozycji połączyłaby z głębią analizy „Skrzydła wschodniego” Kasperka – i z tej perspektywy „Lekcja historii” wydaje się szansą nie w pełni wykorzystaną. Nie umniejsza to oceny publikacji jako książki ciekawej, ważnej, mądrej i rozwijającej. Uznanie wzbudza erudycja i wiedza Autorek, które o każdym z dzieł/wierszy potrafiły napisać coś wartego przeczytania – co, jak się okaże dalej, bywa niełatwym zadaniem.
"Mimochodem. Rozmowy o Jacku Kaczmarskim."
Przechodząc do wydanego niedawno zbioru wywiadów Katarzyny Walentynowicz „Mimochodem. Rozmowy o Jacku Kaczmarskim”, przechodzę do grupy książek, które uważam za słabsze (co nie znaczy, że nieistotne).
„Mimochodem” to książka, w której interesujące treści wiele tracą z powodu niewprawnej pracy edytorskiej –za przykład może posłużyć otwierający zbiór wywiad z Alicją Delgas.
Z jednej więc strony przytaczane przez rozmówczynię fragmenty notatek Kaczmarskiego, jego przymiarki do wierszy czy wreszcie wierszowany żartobliwy tekst o swojej rodzinie są smaczkami o nieoszacowanej wartości. Alicja Delgas mówi o wychowaniu Jacka Kaczmarskiego, o tym, jak matka Kaczmarskiego, Anna Trojanowska-Kaczmarska, uczyniła z tego procesu eksperyment (dla mnie oczywisty wydaje się patologiczny charakter tego „twórczego eksperymentu”, który w „Mimochodem” przedstawiony jest raczej bezkrytycznie: jako recepta na stworzenie małego geniusza. Dopiero w rozmowie z Kazimierzem Wojtańcem wychodzi na wierzch wątpliwość co do potencjalnie zdrowej równowagi między wpływem domu rodziców a domu dziadków).
Z drugiej strony, komentarze autorki, tak we wstępie do wywiadu, jak i w czasie rozmowy, wprawiają czasami w konsternację: „Rzeczywiście to miejsce jest magiczne, tym bardziej, że nasze rozmowy rozpoczynamy późnym wieczorem, a kończymy nad ranem, kiedy pierwsze promienie słońca przypominają, że czas przeznaczony na współistnienie świata teraźniejszego i przeszłego minął i trzeba poczekać na kolejny metafizyczny wieczór, kiedy będzie można wrócić myślami do fascynującej przeszłości”, „Pracownia artysty to miejsce magiczne. Pachnie geniuszem, który wyrwał się z objęć doskonałości absolutu”.
Nie na miejscu wydaje się również ocena wrażliwości rozmówczyni, uczyniona we wstępie do rozmowy: "Alicja Delgas (...) z właściwą sobie wrażliwością pokazuje go jako oddanego rodzinie opiekuna oraz partnera życiowego, troszczącego się o relacje emocjonalne” Choć nie twierdzę w żadnym wypadku, że to nieprawda, to uważam że ocena ewentualnej wrażliwości rozmówcy powinna leżeć po stronie czytelnika, a jej wydobycie po stronie prowadzącego wywiad.
Wywiad ze Zbigniewem Łapińskim, niestety, też nie należy do najlepszych. Choć tutaj nie winiłbym autorki – da się odczuć, że pan Łapiński nie jest najłatwiejszym rozmówcą. Sam muzyk dość jednoznacznie daje nam wskazówki, co do swojego charakteru i podejścia do pracy. Jednak bardziej uderza spostrzeżenie, że światopoglądowo było mu z Kaczmarskim zupełnie nie po drodze.
Zbigniew Łapiński porusza w wywiadzie kwestie polityczne – „Uważam, że ten świat absolutnie nie radzi sobie z demokracją. (...) Jedynie zamordyzm działa”, „Ja nie nadaję się do tej nowej dla mnie demokracji, bo uważam, że ta wypaczona, jest czymś najgorszym, co mogło spotkać ten naród”. Jakże interesujące musiały być jego rozmowy z Jackiem Kaczmarskim – piewcą humanizmu, indywidualizmu i wolności. Wszystko to gmatwa się bardziej, kiedy „dorzucimy” do tego połączenia jeszcze Przemysława Gintrowskiego, którego poglądy też do umiarkowanych nie należały.
Idąc dalej tym tropem zastanowić się można, jak współpracownicy wpływali na treści przekazywane przez poetę w tekstach pisanych w czasach aktywności Tria. Czy pisał to, co chciał, czy ukrywał to, co chciał powiedzieć? Wojna Postu z Karnawałem jest uznawana za szczytowe osiągnięcie Tria – potem teksty i muzyka programów Kaczmarskiego zmieniły się wyraźnie. Kaczmarski mówił, że to Australia daje mu odpowiedni dystans – być może poprzez twórczą samodzielność?
Wypadałoby jednak wrócić do książki. Żwawe i konkretne wywiady z Kazimierzem Wojtańcem i Krzysztofem Nowakiem to zdecydowanie najmocniejsza jej strona (w ramach ciekawostki pojawiły się nawet opowieści o licealnych miłościach Kaczmarskiego). Choć kwiatek w cytacie z „Konfesjonału” w wywiadzie z Wojtańcem: „bogactwo zła, którego byłem świadom, było mi w życiu tylko za osłodę” psuje ogólne wrażenie.
Ostatnia część to zapis rozmów z epigonami, licealistami i młodymi artystami. Pomijając wypowiedzi Antoniego Gustowskiego czy Mateusza Nagórskiego, większość rozmówców stara się siebie przedstawić jako uświadomionych przedstawicieli młodego pokolenia, którzy pojęli Kosmos i Boga.
„Ludzie tak zwani normalni, to nie artyści. Pokaże to wam na przykładzie: człowiek normalny, zapytany, co widzie na obrazie, odpowie: »widzę konia«, jeśli ów koń będzie namalowany realistycznie. Natomiast dla mnie koń jest wtedy, kiedy ja na przykład namaluję cztery kreski, ale problem polega na tym, że poza mną nikt w tych czterech kreskach konia nie dostrzeże”.
Zdarza się przypisywanie Kaczmarskiemu autorstwa nie jego tekstów (Epitafium dla Sergiusza Jesienina). Pełno jest niedorzeczności związanych z co najmniej nieuważnym odczytaniem twórczości Kaczmarskiego. Brylować wydaje się najstarszy chyba rozmówca – Piotr Przybylski, który pisze o znaczeniu honoru i lojalności w tekstach poety, o tym, w jakim był szoku, kiedy okazało się, że Kaczmarski nie jest wierzący (bo przecież z utworów wynikało co innego!), o tym, że bez fortepianu „Kantyczka z lotu ptaka” byłaby po prostu słaba.
Można odnieść wrażenie, że rozmówcy opowiadając o intelektualnych, kontekstowych i kulturowych wymogach koniecznych do właściwej interpretacji twórczości Kaczmarskiego sami wpadają w pułapkę niechcący przez siebie zastawioną. Jest to pewna lekcja pokory wobec wierszy tego nieprawdopodobnego poety: wiele osób odbiera twórczość Kaczmarskiego na poziomie emocjonalnym – rozmowa przypomina, że wrażliwość niekoniecznie wystarcza do interpretacji trudnych tekstów poety, co również stanowi pewną (nie wiadomo, czy zamierzoną) wartość.
Koniec końców uważam „Mimochodem” za wartość dodaną. W szczególności jest to interesująca lektura uzupełniająca dla pasjonatów, którzy twórczość i życie Kaczmarskiego znają dość dobrze. Jeśli autorka planuje wydać kolejne wywiady (takie słyszałem plotki) chętnie je kupię i przeczytam. Co więcej – jestem przekonany, że doświadczenia zdobyte przy tworzeniu „części pierwszej” sprawią, że będzie to dużo lepsza pozycja.
"Wbrew, pomimo i dlatego"
Na koniec zostawiłem książkę najsłabszą. Uprzedzam, że pozwoliłem tu sobie na kpiny, ale i ta książka jest kpiną – z inteligencji czytelników, z wielbicieli twórczości Kaczmarskiego, z samego Kaczmarskiego, z Uniwersytetu Jagielońskiego, który to wydawnictwo firmuje, wreszcie z drzew i papieru, który zadrukowano publikacją „Wbrew pomimo i dlatego” Piotra Wirońskiego (rok 2011, Księgarnia Akademicka).
Z okładki dowiadujemy się, że Piotr Wiroński jest filologiem polonistą – absolwentem UJ, doktorem nauk humanistycznych w zakresie językoznawstwa i wykładowcą krakowskich uczelni oraz – wiadomo – miłośnikiem twórczości Jacka Kaczmarskiego. Oddając głos autorowi, filolog polonista pisze m.in.: „Kolejne zwrotki dotyczą już postaw i działań samego Jasieńskiego. Akcentuje on swój kosmopolityzm objawiający się zwiedzaniem stolic europejskich”. „Przyroda jest sielankowa, a fauna i flora żyją w harmonii z sobą i człowiekiem. Dlatego bocian opowiada skowronkom o krainach im nieznanych, a dąb nie nudzi się słuchaniem tych samych plotek i czuje się odpowiedzialny za nimfę”.
Piotr Wiroński, językoznawca, pisze dalej: „Mickiewicz trafił tu w drodze do powstania listopadowego i zatrzymał się upojony romansem. [...] Kaczmarski podejrzewa wyrzuty sumienia u wieszcza, który próbował zrehabilitować się narodowi patriotyczną twórczością”, o Emmie Bovary nadmienia, że „Ucieka w symboliczny plusz”. Krytykuje wybór tytułu piosenki „Lalka, czyli polski pozytywizm”, jako że tytuł ów „Sugeruje, że (...) w utworze Kaczmarskiego interpretowana będzie epoka. A tak nie jest. Interpretowane jest wyłącznie dzieło Prusa”.
Dalej czytamy (przy okazji interpretacji piosenki „Pięć głosów z kraju. Lament”), że „Podmiotem lirycznym jest wypowiadająca się w pierwszej osobie kobieta, na co wskazuje rodzaj żeński”, czy też, przy okazji omawiania „Statków”, że „Wątek powrotu nie przechodzi tu ewolucji w stosunku do archetypu powrotu, a jedynie wpisany jest w biografię autora, jak należy mniemać z pierwszej osoby, w której podany został przekaz”.
Twórczość Kaczmarskiego obroni sama – również przed takimi publikacjami. „Wbrew pomimo i dlatego” za to broni się krócej niż Najman, krócej niż Francja, krócej niż polska reprezentacja piłkarzy na ostatnich wielkich imprezach.
Szczerze, z całego serca – odradzam kupno tej książki. Jeśli ktoś bardzo chce – w ramach masochistycznych uniesień albo dla tzw. beki – lepiej niech pożyczy. Szkoda pieniędzy, szkoda drzew i szkoda nabijać statystyki. Proponowane miejsce: „szeroki wybór akwenów wodnych”. Proponowany podkład muzyczny: Ja pierdolę blues. Proponowany drink – piwo Elephant. Tylko kto stawia?